Odkąd pamiętam, patrzę ludziom na dłonie. Poczynając od nadgarstka, przemierzając fakturę i kolor(proszę mnie w tym momencie nie posądzać o rasizm)skóry, zdobywając najmniejsze uwypuklenia, mój wzrok coraz bardziej przesuwał się w stronę paznokci. Ich kształt, długość, manicure lub jego brak - wszystko to miało swoje znaczenie, gdyż w głowie odzywało się hasło moje starego znajomego: "Spod pięknych dłoni wychodzą piękne rzeczy". Rytuał ten kontynuuję do dziś, jednak staram się to robić bardziej dyskretnie i muszę przyznać, że wychodzi mi to całkiem nieźle. Starannie wypielęgnowane dłonie chwalę w myślach, ich przeciwieństwo - ganię. Okazuje się, że nie mam ku temu żadnych podstaw. Zapytacie: dlaczego? Otóż moje dwie znajome (Lewa i Prawa, Prawa i Lewa - czasami kłócą się o kolejność) prezentują się całkowicie beznadziejnie. Od lat notorycznie obgryzam paznokcie, a tłusty krem wywołuje u mnie ciarki. W ten sposób skazuję je na wieczny nieatrakcyjny wygląd. Co chcę przez to powiedzieć? Czas najwyższy wziąć sprawy w swoje ręce i przywrócić im przyjemną aparycję. Z przykrością muszę stwierdzić, że mój mały problem muszę zaliczyć do uzależnień, a z uzależnieniami trzeba walczyć. Od czego powinno się zacząć, drogie Gryzonie? Wiele źródeł proponuje niezliczone metody. Które z nich są jednak prawdziwe i rzeczywiście przynoszą rezultaty? Zamierzam się zabawić w królika doświadczalnego i przetestować kilka z nich:
1. Paznokcie pomalowane jasnym lakierem 24h/dobę.
2. "Gorzki paluszek" - lakier, który skutecznie wykrzywi naszą buzię w grymas po skosztowaniu.
3. Zapewnienie sobie przekąsek do chrupania.
4. Oddziaływanie siłą perswazji na samego siebie.
Efektów spodziewajcie się wkrótce.
Oto kilka "mobilizatorów" :